Julie.POV
-Proszę rozgość się. -powiedział otwierając wielkie drewniane drzwi.
-Dziękuję -szepnęłam.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to jestem w kuchni.
Rozejrzałam się dookoła.
Ten pokój był taki ogromny.
Usiadłam na miękkim fotelu i spojrzałam na gablote , która była wypełniona różnorakimi nagrodami.
Wstałam i podeszlam do gabloty.
-Musi być naprawdę utalentowanym człowiekiem. - szepnęłam do siebie.
-Te nagrody nie są moje- wyszeptał a ja omało co nie dostałam zawału.
-Te nagrody należą do moich Beliebers.
-Beliebers?
-To moi fani. Najlepsi fani na całym świecie.
Odwróciłam się twarzą do niego.
- Jesteś sławny tak ?
- Tak. Jestem piosenkarzem.
Przez chwilę zapanowała cisza, która postanowiłam przerwać.
-Zaśpiewaj coś. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Coś za coś kochanie. - powiedział łapiąc mój policzek.
-Ej ej ej.
-Spokojnie nie chce się piepszyc. - zaśmiał się.
-Twoja willa jest na totalnym odludziu. Nie masz sąsiadów wiec nikt nie usłyszał by ze wołam a raczej krzyczę o pomoc wiec skąd mam mieć tą pewność że nie wykorzystał byś tego?
-Chciałem tylko, żebyś tez coś zaśpiewała.
-Pojawiły ci się rumieńce.- powiedział przejeżdżając kciukiem po moim policzku.- Dodają ci uroku skarbie.
-Może darujemy sobie te śpiewanie. - szepnęłam.
Miał najpiękniejszy uśmiech na świecie.
- To może pojedziemy do kawiarni. - zaproponował. - Przy okazji zahaczymy o jakis sklep z ubraniami.
- Ubraniami?- zdziwiłam sie. - Po co?.
- Musisz chyba mieć w czym spać chyba że chcesz zrobic mi taka przyjemność i latać w bieliźnie.
Znów parsknal śmiechem a ja pewnie wyglądałam jak burak.
-No to jak Julie ?
-Nie chcę cie wykorzystywać Justin.
Zrobił minę zbitego psa.
-Prooooooooooooszę zgodz się.
-Ugh no dobrze ale tylko wybiorę tylko jedna rzecz i nic więcej.
Złapał mnie w pasie przyciągając do siebie.
Za nim zdążyłam zarejestrować co się dzieje jego usta spotkały moje.
- No. - powiedział przerywając pocałunek. - To możemy już jechać.
***
-Czemu wzięłaś tylko dwie rzeczy?
-Powiedziałam ci, że nie będę brać dużo ubrań.
Złapał mnie za rękę i poprowadził na dział z sukienkami.
- Chociaż po przymierzaj
Pokazał mi piękna lekko falowana sukienkę koloru beżowego.
- Ugh okey uparciuchu.
Zabrałam ja i udałam się do przymierzalni.
Nie mogłam sobie poradzić z suwakiem.
Boże czy ja jestem aż tak gruba?
- Justin.-Wyjrzałam lekko z kabiny. -Pomożesz mi?
Cisza...
-Justin kochamy cie. - krzyknęła jakaś dziewczyna.
Spojrzałam w tamtą stronę.
Tłum ludzi otoczyło Justina.
-Moje kochane Beliebers proszę was abyście dały mi przejść. - poprosił na co te dziewczyny zaczęły szeptac między sobą.
-Poczekajcie chwile. - powiedział przeciskajac się przez ten tłum. - Wrócę do was obiecuje.
Podbiegł do kabiny w której się znajdowałam.
- Julie masz. - powiedział poddając mi zielone banknoty.
- Ale ja...
- Nie mogą nas zobaczyć razem. - przerwał mi. - Gdyby zobaczyli cie ze mną nie miałabyś juz normalnego życia. Proszę cię , choć spróbuj udawać ,że mnie nie znasz.
Nie wiedziałam co mogę powiedzieć.
- Spotkamy się przy aucie. - szepnął i pocałował mój policzek.
Obserwowałam jak idzie w stronę tych dziewczyn.
Nadal w mojej głowie odtwarzaly się jego słowa
Gdyby zobaczyli cie ze mną nie miałabyś normalnego życia.
Przebrałam się i poszłam zapłacić za rzeczy.
Nie wiem w co się wpakowalam ale wiem ,że nie chce się z tego wyplątywać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz