Justin POV.
Otworzyłem paczkę , która ktoś mi podrzucił .
W środku znajdował się list.
Drogi Justinie.
Przepraszam,że Cię zostawiłam.
Nie chciałam cię zranić.
Kocham Cię całym moim sercem ale...
Muszę cię opuścić
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym przytulić się do ciebie.
Przeprosić za całe zło ,które Ci wyrządziłam.
Przepraszam...
Musiałam odejść.
Kochanie zapomnij o mnie.
Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie.
Kocham Cię całym sercem.
Twoja Annabelle.
Po przeczytaniu tego zadałem sobie tylko jedno pytanie.
Jeśli mnie tak kochała czemu mnie zostawiła?
Nie wystarczałem jej?
A może wróciła już dawno do swojego eks tylko bała się mi to powiedzieć?
W mojej głowie kumulowało się tysiące pytań na które nie potrafiłem odpowiedzieć.
***
-Naprawdę muszę tam jechać teraz?- jęknąłem sfrustrowany.
-Nie masz innego wyjścia.
-Tak to idealny czas,żebym miał teraz jakieś wywiady ,jechał do studia i spotykał się z fanami tak to zajebisty pomysł.- powiedziałem sarkastycznie.
-Justin...- Scooter podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.- Ja rozumiem,że jest ci ciężko. Ale Annabelle nie chciałaby,żebyś się załamywał. Musisz podwinąć rękawy i iść dalej.
Przez chwilę zapanowała cisza.
-Przez te kilka godzin udało mi się napisać piosenkę- szepnąłem.
-Serio?-zapytał zaciekawiony.
-Miałem rozdarte myśli i serce wiec musiałem coś napisać.- wymamrotałem.
-Pokażesz co masz ? - zapytał ciekawski Scott.
-I tak mamy jechać do studia wiec usłyszysz wszystko na miejscu.
-Okey.
Wstając powiedział.
-Masz dziesięć minut kolego.
Za nim powiedziałem, że możemy już jechać wyszedł na zewnątrz.
***
-I still believe in love
I still believe in us
I hope you believe in us
The way I believe in us.
-Justin zrób sobie teraz przerwę. -powiedział Scooter.
Byliśmy w studio już z dwie godziny a ja nadal nie wyszedłem z tego "pudła".
Szczerze?
Nawet nie chciało mi się z niego wychodzić.
Studio to moje szczęśliwe miejsce.
Teraz gdy moje serce jest rozdarte na miliard kawałków nie chce spędzać czasu nigdzie indziej niż tu.
-Justin, Justin ,Justin!
Fredo wpadł jak oparzony.
-Co się dzieję Fredo? -zapytałem ciekawsko.
-Chodź i zobacz.
Podeszliśmy do wielkiego okna,które znajdowało się w hallu.
Zauważyłem moje Beliebers kłócące się z paparazzi.
-To jego życie odpierdolcie się od niego.-krzyknęła na tyle ,że mogłem ją usłyszeć.
-Jak można kochać takiego ćpuna i alkoholika. -zaśmiał się jeden z paparazzi.
Dziewczyna podeszła do jednego z nich i splunęła mu w twarz.
-Jesteście tak samo popierdolone jak wasz Bieberek.
Zdziwiłem się kiedy żadna nie zauważyła,że przyglądam się tej walce jednak kiedy całą grupą podeszli do paparazich musiałem to przerwać.
-Daj megafon.-powiedziałem do Alfreda który zrobił to o co prosiłem.
-STOOOOOOOOOOOOOOOOP! -krzyknąłem dość głośno.
-To Justin.-krzyknęła z zadowoleniem jedna z dziewczyn.
Zaczęły krzyczeć: "Justin kochamy cię. Los Angeles cię kocha."
Przytknąłem palec do ust.
Nastąpiła cisza.
-Moje kochane Beliebers co tu się dzieje? - zapytałem.
Zaczęły się przekrzykiwać.
-Ej ej ej. - znów krzyknąłem- Niech powie tylko jedna osoba.
-Więc..Oni - skazała na paparazzi. - Zaczęli krzyczeć: No i jak Justin gdzie Annabelle i tym podobne więc chciałyśmy ich uciszyć. To twoje życie i nie mają prawa cię osądzać ani wyzywać od ćpunów.
Łzy zbierały się w moich oczach.
-Kocham was moje Beliebers. Dziękuję za to ,że bronicie mnie i zawsze stajecie po mojej stronie. Macie rację. Paparazzi nie powinni wtrącać się w moje życie prywatne ale szczerze mówiąc gdyby nie oni nie miałbym tak dużego rozgłosu. A co do Annabelle to...- urwałem a kilka łez spłynęło po moim policzku.- Ona już dla mnie jest martwa.
Scoot i Fredo prawie wypadły oczy z orbit na słowa,które przed chwilą usłyszeli.
Spojrzałem przez okno i powiedziałem:
-Zaraz do was zejdę moje księżniczki.
Spojrzałem na Scottera.
Wyglądał conajmniej jakby zobaczył ducha lub UFO.
Trochę mnie to zirytowało....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz