Julie.POV
-Proszę rozgość się. -powiedział otwierając wielkie drewniane drzwi.
-Dziękuję -szepnęłam.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to jestem w kuchni.
Rozejrzałam się dookoła.
Ten pokój był taki ogromny.
Usiadłam na miękkim fotelu i spojrzałam na gablote , która była wypełniona różnorakimi nagrodami.
Wstałam i podeszlam do gabloty.
-Musi być naprawdę utalentowanym człowiekiem. - szepnęłam do siebie.
-Te nagrody nie są moje- wyszeptał a ja omało co nie dostałam zawału.
-Te nagrody należą do moich Beliebers.
-Beliebers?
-To moi fani. Najlepsi fani na całym świecie.
Odwróciłam się twarzą do niego.
- Jesteś sławny tak ?
- Tak. Jestem piosenkarzem.
Przez chwilę zapanowała cisza, która postanowiłam przerwać.
-Zaśpiewaj coś. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Coś za coś kochanie. - powiedział łapiąc mój policzek.
-Ej ej ej.
-Spokojnie nie chce się piepszyc. - zaśmiał się.
-Twoja willa jest na totalnym odludziu. Nie masz sąsiadów wiec nikt nie usłyszał by ze wołam a raczej krzyczę o pomoc wiec skąd mam mieć tą pewność że nie wykorzystał byś tego?
-Chciałem tylko, żebyś tez coś zaśpiewała.
-Pojawiły ci się rumieńce.- powiedział przejeżdżając kciukiem po moim policzku.- Dodają ci uroku skarbie.
-Może darujemy sobie te śpiewanie. - szepnęłam.
Miał najpiękniejszy uśmiech na świecie.
- To może pojedziemy do kawiarni. - zaproponował. - Przy okazji zahaczymy o jakis sklep z ubraniami.
- Ubraniami?- zdziwiłam sie. - Po co?.
- Musisz chyba mieć w czym spać chyba że chcesz zrobic mi taka przyjemność i latać w bieliźnie.
Znów parsknal śmiechem a ja pewnie wyglądałam jak burak.
-No to jak Julie ?
-Nie chcę cie wykorzystywać Justin.
Zrobił minę zbitego psa.
-Prooooooooooooszę zgodz się.
-Ugh no dobrze ale tylko wybiorę tylko jedna rzecz i nic więcej.
Złapał mnie w pasie przyciągając do siebie.
Za nim zdążyłam zarejestrować co się dzieje jego usta spotkały moje.
- No. - powiedział przerywając pocałunek. - To możemy już jechać.
***
-Czemu wzięłaś tylko dwie rzeczy?
-Powiedziałam ci, że nie będę brać dużo ubrań.
Złapał mnie za rękę i poprowadził na dział z sukienkami.
- Chociaż po przymierzaj
Pokazał mi piękna lekko falowana sukienkę koloru beżowego.
- Ugh okey uparciuchu.
Zabrałam ja i udałam się do przymierzalni.
Nie mogłam sobie poradzić z suwakiem.
Boże czy ja jestem aż tak gruba?
- Justin.-Wyjrzałam lekko z kabiny. -Pomożesz mi?
Cisza...
-Justin kochamy cie. - krzyknęła jakaś dziewczyna.
Spojrzałam w tamtą stronę.
Tłum ludzi otoczyło Justina.
-Moje kochane Beliebers proszę was abyście dały mi przejść. - poprosił na co te dziewczyny zaczęły szeptac między sobą.
-Poczekajcie chwile. - powiedział przeciskajac się przez ten tłum. - Wrócę do was obiecuje.
Podbiegł do kabiny w której się znajdowałam.
- Julie masz. - powiedział poddając mi zielone banknoty.
- Ale ja...
- Nie mogą nas zobaczyć razem. - przerwał mi. - Gdyby zobaczyli cie ze mną nie miałabyś juz normalnego życia. Proszę cię , choć spróbuj udawać ,że mnie nie znasz.
Nie wiedziałam co mogę powiedzieć.
- Spotkamy się przy aucie. - szepnął i pocałował mój policzek.
Obserwowałam jak idzie w stronę tych dziewczyn.
Nadal w mojej głowie odtwarzaly się jego słowa
Gdyby zobaczyli cie ze mną nie miałabyś normalnego życia.
Przebrałam się i poszłam zapłacić za rzeczy.
Nie wiem w co się wpakowalam ale wiem ,że nie chce się z tego wyplątywać
sobota, 29 listopada 2014
wtorek, 11 listopada 2014
Rozdział 6
Justin błagam przyjdź po mnie....
Mój adres :
breakstreet 82
Błagam....
Serce zaczęło walić mi jak szalone.
Zaraz będę kochanie.
Odpisałem i wyleciałem z domu jak oparzony.
Bałem się.
Cholernie się bałem.
Nie chciałem jej znów stracić.
Nawet jeśli to nie była Annabelle to ta dziewczyna tak cholernie mi ją przypominała.
- Juz jadę skarbie. - powiedziałem sam.do siebie.
Juz jadę.
***
- O mój Boże Julie co on ci zrobił ?
Przejechałem opuszkami palców po jej sinej twarzy.
- Nic to....- urwała zapewne myśląc co powiedzieć dalej- Nie jego wina.
- Nawet jeśli to nie jest jego wina to i tak nie ma prawa podnosić na ciebie rękę rozumiesz?
Po jej rozgrzanym policzku popłynęła łza.
- Co się stało? Dlaczego ten skurwiel cie uderzył.
Spojrzała na mnie i wyjąkała.
- On widział...
- Co widział?
- Jak się całowaliśmy.
Poczułem mocne uklucie w sercu.
On przeze mnie ja uderzył.
To przeze mnie Julie teraz cierpi.
Czułem się tak cholernie źle.
Jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i zaczął na nim tańczyć.
W jednym momencie cały smutek ulecial a na jego miejsce pojawiła się złość i nienawiść
-Rozpierdole go. Nie ma prawa cie bić. Pocałunek wcale nie usprawiedliwia jego zachowania. Uderzyć kobietę to jest jak rzucić dzieckiem o podłogę bo domaga się choć małej uwagi. Nie dopuszczalne jest takie zachowanie.
Obiecuję ci Julie , że ta dziwka zapłaci za twoje cierpienie. - syknalem
Jej oczy lekko się zaszklily.
- Jedzmy juz. - wybelkotala.
- Dobrze Julie.
Przekręcilem klucze w stacyjce i wyjechałem z parkingu kierując się ku mojej willi.
***
- Masz naprawdę śliczny dom. - powiedziała rozglądając się dookoła.
- Dziękuję. Jestes głodna? Może poddać ci coś do picia ?
- Nie dziękuję Justin.
- Oczyszcze ci trochę te rany.
Przejechałem lekko kciukiem po nadgarstku który był cały czerwony od zadrapan.
- Zaczekaj.
Skierowalem sie do łazienki w celu wzięcia apteczki.
Kiedy znalazłem to czego szukałem wróciłem do salonu gdzie znajdowała się Julie.
- Uważaj będzie szczypac. - ostrzałem wyjmujac gazik i wodę utleniona.
Przyłożyłem gazik do ran.
Syknęła cicho.
Kiedy oczyściłem wszystkie rany zawinąłem je bandażem
- Dziękuję za wszystko. - wyszeptała po chwili.
- Nie ma sprawy kochanie.
Zlaczylem nasze dłonie
Poczułem jak jej dłoń zatrzęsła się.
Spojrzałem na nią.
Ona jest taka gorąca.
Boże ona przecież tylko się na mnie patrzy a już sprawia ,że miałem niegrzeczne myśli.
- Justin.
- Proszę nie przerywaj tego.
- Ale...
- Nie przerywaj.
Pocałowałem ją namiętnie zmuszając przy tym żeby położyła się na kanapie
Zjechałem niżej.
- Justin dość.
- Um-mruknąłem nadal całując jej szyję.
Bylem w transie.
Zapach jej lekkich perfum był dla mnie jak narkotyk.
Miała takie same perfumy jak Annabelle. Lekkie , zmysłowe i tak cholernie seksowne.
- Przestań proszę.
Zacząłem całować jej obojczyk.
- Justin. - pisknęla przerażona kiedy poczuła jak moje ręce chowają się w jej krótkich jeansach.
- Przestań. - krzyknęła zrzucając mnie na drugi koniec kanapy.
Spojrzałem na nią.
Była przerażona a ja zrozumiałem, że gdyby tego nie przerwala po prostu bym ja zgwałcił.
- Jezu Julie przepraszam.- wyszeptałem przytulajac ja do siebie.
Nie odezwała się ani słowem tylko wtulila się we mnie jak w pluszowego misia.
- Mogę u ciebie przenocować? - zapytała niepewnie.
- Oczywiście. I obiecuje ,że nie dotkne cie no wiesz w ten sposób
- Nie mówię, że źle całujesz ale hamuj hormony.
- Rozumiem Julie. Czekaj...Co? - zapytałem głupio kiedy dotarło do mnie co przed chwilą powiedziała.
- A nic nic. - zaśmiała się lekko.
- Ej powiedz.
- Nic nie powiem kochanie. - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy
Słowo "kochanie" otworzyło się w mojej głowie w kółko i w kółko.
Tak bardzo ja kocham.
Miałem nadzieję, że już mnie nie opuści.
Mój adres :
breakstreet 82
Błagam....
Serce zaczęło walić mi jak szalone.
Zaraz będę kochanie.
Odpisałem i wyleciałem z domu jak oparzony.
Bałem się.
Cholernie się bałem.
Nie chciałem jej znów stracić.
Nawet jeśli to nie była Annabelle to ta dziewczyna tak cholernie mi ją przypominała.
- Juz jadę skarbie. - powiedziałem sam.do siebie.
Juz jadę.
***
- O mój Boże Julie co on ci zrobił ?
Przejechałem opuszkami palców po jej sinej twarzy.
- Nic to....- urwała zapewne myśląc co powiedzieć dalej- Nie jego wina.
- Nawet jeśli to nie jest jego wina to i tak nie ma prawa podnosić na ciebie rękę rozumiesz?
Po jej rozgrzanym policzku popłynęła łza.
- Co się stało? Dlaczego ten skurwiel cie uderzył.
Spojrzała na mnie i wyjąkała.
- On widział...
- Co widział?
- Jak się całowaliśmy.
Poczułem mocne uklucie w sercu.
On przeze mnie ja uderzył.
To przeze mnie Julie teraz cierpi.
Czułem się tak cholernie źle.
Jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i zaczął na nim tańczyć.
W jednym momencie cały smutek ulecial a na jego miejsce pojawiła się złość i nienawiść
-Rozpierdole go. Nie ma prawa cie bić. Pocałunek wcale nie usprawiedliwia jego zachowania. Uderzyć kobietę to jest jak rzucić dzieckiem o podłogę bo domaga się choć małej uwagi. Nie dopuszczalne jest takie zachowanie.
Obiecuję ci Julie , że ta dziwka zapłaci za twoje cierpienie. - syknalem
Jej oczy lekko się zaszklily.
- Jedzmy juz. - wybelkotala.
- Dobrze Julie.
Przekręcilem klucze w stacyjce i wyjechałem z parkingu kierując się ku mojej willi.
***
- Masz naprawdę śliczny dom. - powiedziała rozglądając się dookoła.
- Dziękuję. Jestes głodna? Może poddać ci coś do picia ?
- Nie dziękuję Justin.
- Oczyszcze ci trochę te rany.
Przejechałem lekko kciukiem po nadgarstku który był cały czerwony od zadrapan.
- Zaczekaj.
Skierowalem sie do łazienki w celu wzięcia apteczki.
Kiedy znalazłem to czego szukałem wróciłem do salonu gdzie znajdowała się Julie.
- Uważaj będzie szczypac. - ostrzałem wyjmujac gazik i wodę utleniona.
Przyłożyłem gazik do ran.
Syknęła cicho.
Kiedy oczyściłem wszystkie rany zawinąłem je bandażem
- Dziękuję za wszystko. - wyszeptała po chwili.
- Nie ma sprawy kochanie.
Zlaczylem nasze dłonie
Poczułem jak jej dłoń zatrzęsła się.
Spojrzałem na nią.
Ona jest taka gorąca.
Boże ona przecież tylko się na mnie patrzy a już sprawia ,że miałem niegrzeczne myśli.
- Justin.
- Proszę nie przerywaj tego.
- Ale...
- Nie przerywaj.
Pocałowałem ją namiętnie zmuszając przy tym żeby położyła się na kanapie
Zjechałem niżej.
- Justin dość.
- Um-mruknąłem nadal całując jej szyję.
Bylem w transie.
Zapach jej lekkich perfum był dla mnie jak narkotyk.
Miała takie same perfumy jak Annabelle. Lekkie , zmysłowe i tak cholernie seksowne.
- Przestań proszę.
Zacząłem całować jej obojczyk.
- Justin. - pisknęla przerażona kiedy poczuła jak moje ręce chowają się w jej krótkich jeansach.
- Przestań. - krzyknęła zrzucając mnie na drugi koniec kanapy.
Spojrzałem na nią.
Była przerażona a ja zrozumiałem, że gdyby tego nie przerwala po prostu bym ja zgwałcił.
- Jezu Julie przepraszam.- wyszeptałem przytulajac ja do siebie.
Nie odezwała się ani słowem tylko wtulila się we mnie jak w pluszowego misia.
- Mogę u ciebie przenocować? - zapytała niepewnie.
- Oczywiście. I obiecuje ,że nie dotkne cie no wiesz w ten sposób
- Nie mówię, że źle całujesz ale hamuj hormony.
- Rozumiem Julie. Czekaj...Co? - zapytałem głupio kiedy dotarło do mnie co przed chwilą powiedziała.
- A nic nic. - zaśmiała się lekko.
- Ej powiedz.
- Nic nie powiem kochanie. - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy
Słowo "kochanie" otworzyło się w mojej głowie w kółko i w kółko.
Tak bardzo ja kocham.
Miałem nadzieję, że już mnie nie opuści.
poniedziałek, 10 listopada 2014
Rozdział 5
Tak jak wcześniej obiecałem zszedlem na dol do moich księżniczek.
Kochałem patrzeć na ich uśmiechnięte twarze.
To dla nich wytrzymuje ten cały stres i napięcia.
Ku mojemu zaskoczeniu paparazzi tak po prostu sobie poszli.
Dziwnie.
Podczas gdy rozdawalem autografy zauważyłem dziewczynę.
Gdy owa dziewczyna się obróciła moje serce stanęło.
- Annabelle!- krzyknąłem przebijając się przez tłum fanów.
Pociągnąłem nie wysoką brunetkę do siebie.
- Co do....
- Annabelle. - wyszeptałem czując ,że zaraz rozplacze się jak małe dziecko.
Bylem tak cholernie szczęśliwy.
Kiedy przyjrzała mi się powiedziała.
- Justin Bieber?
- Nie poznajesz mnie Annabelle. - wybelkotalem czując jak moje serce wyskoczy mi z piersi.
- Nie wiem dlaczego nazywasz mnie Annabelle. Nie mam tak na imię. Nazywam się Julie. Po drugie nie znam cie...
Nie znam cie.....
Te słowa bolały bardziej niż upadek z 10 piętra
-Jaka Julie?! Jak to mnie nie znasz ?! Annabelle nie wyglupiaj się. Błagam kochanie
-Może z kimś mnie pomyliłeś.Nie jestem twoim kochaniem.Teraz wybacz ale...- wyrwała się z mojego uścisku. -Muszę już iść.
-Nie czekaj.-złapałem jej nadgarstek.-Umm.Mogę ci wynagrodzić to ,że tak na ciebie naskoczylem.
Gdy spojrzala mi w oczy nie wytrzymałem.
Złapałem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie ponownie
-Wybacz za to co zrobię.- szepnalem i
naparłem na jej usta.
Czułem jak przez jej ciało przeszedł dreszcz
Próbowała odepchnąć mnie. Jej ciało lekko zatrzęsło się.
Okey może nie powinienem jej całować na oczach moich fanów ale tak cholernie tęskniłem za nią, za jej ciepłem.
Kiedy oderwalem swoje usta od jej myślałem ,że uderzy mnie czy coś.
Nie spodziewałem się takiej reakcji.
- To było świetne wynagrodzenie. - zaśmiała się.
Jezu jej śmiech jest taki.... słodki.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś Julie?
-Hmmm.Nie obiecuję.
-Dam ci mój numer telefonu.Dzwon kiedy tylko ze chcesz.
-Justin...
-Hm?
-Muszę..
-Tu jesteś sliczna. - zakrzyknął niebieskooki blondyn.
- Um.Hej Timmy.
Podszedł i pocałował ja.
Moje serce rozpadło się na milion kawałków a chęć przyłożenia temu chłopakowi wzrosła.
- Co tu robi Justin Bieber? - Zdziwił się
-Gadaliśmy tylko.
-Julie to chcesz ten numer czy nie?-zapytałem zupełnie ignorując tego Timmyego.
- Oczywiście. Daj swój telefon to zapisze ci mój numer.
Wyjęła z torebki swojego iPhone i wręczyła mi go ja podałem jej mojego
- Juz. - powiedziała
- Ja tez.- uśmiechnąłem się wręczając jej telefon
- To do zobaczenia Justin
- Um.. Tak do zobaczenia.
Nadal nie mogłem uwierzyć.
Co się takiego stało, że nie pamięta kim jest?
A może to ja oszalalem i rzeczywiście naskoczylem na nieznajomą mi dziewczynę?
To nie możliwe ,żeby obca osoba była tak do niej podobna.
No chyba ze miała siostrę blizniaczke o której mi nie powiedziala.
Dobra mniejsza najważniejsze jest to, że zdobyłem jej numer.
***
- Za tydzień masz wywiad. A 2 tygodnie trening z Nickiem.
- Okay
- Jeśli coś się zmieni to napisze do ciebie.
-Okay.
-Cześć Justin.
-Cześć Scot.
Wreszcie upragniony spokój.
Rozwaliłem się na skórzanym fotelu.
Chciałem napisać do Julie.
Jednak ona była szybsza...
Kochałem patrzeć na ich uśmiechnięte twarze.
To dla nich wytrzymuje ten cały stres i napięcia.
Ku mojemu zaskoczeniu paparazzi tak po prostu sobie poszli.
Dziwnie.
Podczas gdy rozdawalem autografy zauważyłem dziewczynę.
Gdy owa dziewczyna się obróciła moje serce stanęło.
- Annabelle!- krzyknąłem przebijając się przez tłum fanów.
Pociągnąłem nie wysoką brunetkę do siebie.
- Co do....
- Annabelle. - wyszeptałem czując ,że zaraz rozplacze się jak małe dziecko.
Bylem tak cholernie szczęśliwy.
Kiedy przyjrzała mi się powiedziała.
- Justin Bieber?
- Nie poznajesz mnie Annabelle. - wybelkotalem czując jak moje serce wyskoczy mi z piersi.
- Nie wiem dlaczego nazywasz mnie Annabelle. Nie mam tak na imię. Nazywam się Julie. Po drugie nie znam cie...
Nie znam cie.....
Te słowa bolały bardziej niż upadek z 10 piętra
-Jaka Julie?! Jak to mnie nie znasz ?! Annabelle nie wyglupiaj się. Błagam kochanie
-Może z kimś mnie pomyliłeś.Nie jestem twoim kochaniem.Teraz wybacz ale...- wyrwała się z mojego uścisku. -Muszę już iść.
-Nie czekaj.-złapałem jej nadgarstek.-Umm.Mogę ci wynagrodzić to ,że tak na ciebie naskoczylem.
Gdy spojrzala mi w oczy nie wytrzymałem.
Złapałem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie ponownie
-Wybacz za to co zrobię.- szepnalem i
naparłem na jej usta.
Czułem jak przez jej ciało przeszedł dreszcz
Próbowała odepchnąć mnie. Jej ciało lekko zatrzęsło się.
Okey może nie powinienem jej całować na oczach moich fanów ale tak cholernie tęskniłem za nią, za jej ciepłem.
Kiedy oderwalem swoje usta od jej myślałem ,że uderzy mnie czy coś.
Nie spodziewałem się takiej reakcji.
- To było świetne wynagrodzenie. - zaśmiała się.
Jezu jej śmiech jest taki.... słodki.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś Julie?
-Hmmm.Nie obiecuję.
-Dam ci mój numer telefonu.Dzwon kiedy tylko ze chcesz.
-Justin...
-Hm?
-Muszę..
-Tu jesteś sliczna. - zakrzyknął niebieskooki blondyn.
- Um.Hej Timmy.
Podszedł i pocałował ja.
Moje serce rozpadło się na milion kawałków a chęć przyłożenia temu chłopakowi wzrosła.
- Co tu robi Justin Bieber? - Zdziwił się
-Gadaliśmy tylko.
-Julie to chcesz ten numer czy nie?-zapytałem zupełnie ignorując tego Timmyego.
- Oczywiście. Daj swój telefon to zapisze ci mój numer.
Wyjęła z torebki swojego iPhone i wręczyła mi go ja podałem jej mojego
- Juz. - powiedziała
- Ja tez.- uśmiechnąłem się wręczając jej telefon
- To do zobaczenia Justin
- Um.. Tak do zobaczenia.
Nadal nie mogłem uwierzyć.
Co się takiego stało, że nie pamięta kim jest?
A może to ja oszalalem i rzeczywiście naskoczylem na nieznajomą mi dziewczynę?
To nie możliwe ,żeby obca osoba była tak do niej podobna.
No chyba ze miała siostrę blizniaczke o której mi nie powiedziala.
Dobra mniejsza najważniejsze jest to, że zdobyłem jej numer.
***
- Za tydzień masz wywiad. A 2 tygodnie trening z Nickiem.
- Okay
- Jeśli coś się zmieni to napisze do ciebie.
-Okay.
-Cześć Justin.
-Cześć Scot.
Wreszcie upragniony spokój.
Rozwaliłem się na skórzanym fotelu.
Chciałem napisać do Julie.
Jednak ona była szybsza...
niedziela, 2 listopada 2014
Rozdział 4
Justin POV.
Otworzyłem paczkę , która ktoś mi podrzucił .
W środku znajdował się list.
Drogi Justinie.
Przepraszam,że Cię zostawiłam.
Nie chciałam cię zranić.
Kocham Cię całym moim sercem ale...
Muszę cię opuścić
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym przytulić się do ciebie.
Przeprosić za całe zło ,które Ci wyrządziłam.
Przepraszam...
Musiałam odejść.
Kochanie zapomnij o mnie.
Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie.
Kocham Cię całym sercem.
Twoja Annabelle.
Po przeczytaniu tego zadałem sobie tylko jedno pytanie.
Jeśli mnie tak kochała czemu mnie zostawiła?
Nie wystarczałem jej?
A może wróciła już dawno do swojego eks tylko bała się mi to powiedzieć?
W mojej głowie kumulowało się tysiące pytań na które nie potrafiłem odpowiedzieć.
***
-Naprawdę muszę tam jechać teraz?- jęknąłem sfrustrowany.
-Nie masz innego wyjścia.
-Tak to idealny czas,żebym miał teraz jakieś wywiady ,jechał do studia i spotykał się z fanami tak to zajebisty pomysł.- powiedziałem sarkastycznie.
-Justin...- Scooter podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.- Ja rozumiem,że jest ci ciężko. Ale Annabelle nie chciałaby,żebyś się załamywał. Musisz podwinąć rękawy i iść dalej.
Przez chwilę zapanowała cisza.
-Przez te kilka godzin udało mi się napisać piosenkę- szepnąłem.
-Serio?-zapytał zaciekawiony.
-Miałem rozdarte myśli i serce wiec musiałem coś napisać.- wymamrotałem.
-Pokażesz co masz ? - zapytał ciekawski Scott.
-I tak mamy jechać do studia wiec usłyszysz wszystko na miejscu.
-Okey.
Wstając powiedział.
-Masz dziesięć minut kolego.
Za nim powiedziałem, że możemy już jechać wyszedł na zewnątrz.
***
-I still believe in love
I still believe in us
I hope you believe in us
The way I believe in us.
-Justin zrób sobie teraz przerwę. -powiedział Scooter.
Byliśmy w studio już z dwie godziny a ja nadal nie wyszedłem z tego "pudła".
Szczerze?
Nawet nie chciało mi się z niego wychodzić.
Studio to moje szczęśliwe miejsce.
Teraz gdy moje serce jest rozdarte na miliard kawałków nie chce spędzać czasu nigdzie indziej niż tu.
-Justin, Justin ,Justin!
Fredo wpadł jak oparzony.
-Co się dzieję Fredo? -zapytałem ciekawsko.
-Chodź i zobacz.
Podeszliśmy do wielkiego okna,które znajdowało się w hallu.
Zauważyłem moje Beliebers kłócące się z paparazzi.
-To jego życie odpierdolcie się od niego.-krzyknęła na tyle ,że mogłem ją usłyszeć.
-Jak można kochać takiego ćpuna i alkoholika. -zaśmiał się jeden z paparazzi.
Dziewczyna podeszła do jednego z nich i splunęła mu w twarz.
-Jesteście tak samo popierdolone jak wasz Bieberek.
Zdziwiłem się kiedy żadna nie zauważyła,że przyglądam się tej walce jednak kiedy całą grupą podeszli do paparazich musiałem to przerwać.
-Daj megafon.-powiedziałem do Alfreda który zrobił to o co prosiłem.
-STOOOOOOOOOOOOOOOOP! -krzyknąłem dość głośno.
-To Justin.-krzyknęła z zadowoleniem jedna z dziewczyn.
Zaczęły krzyczeć: "Justin kochamy cię. Los Angeles cię kocha."
Przytknąłem palec do ust.
Nastąpiła cisza.
-Moje kochane Beliebers co tu się dzieje? - zapytałem.
Zaczęły się przekrzykiwać.
-Ej ej ej. - znów krzyknąłem- Niech powie tylko jedna osoba.
-Więc..Oni - skazała na paparazzi. - Zaczęli krzyczeć: No i jak Justin gdzie Annabelle i tym podobne więc chciałyśmy ich uciszyć. To twoje życie i nie mają prawa cię osądzać ani wyzywać od ćpunów.
Łzy zbierały się w moich oczach.
-Kocham was moje Beliebers. Dziękuję za to ,że bronicie mnie i zawsze stajecie po mojej stronie. Macie rację. Paparazzi nie powinni wtrącać się w moje życie prywatne ale szczerze mówiąc gdyby nie oni nie miałbym tak dużego rozgłosu. A co do Annabelle to...- urwałem a kilka łez spłynęło po moim policzku.- Ona już dla mnie jest martwa.
Scoot i Fredo prawie wypadły oczy z orbit na słowa,które przed chwilą usłyszeli.
Spojrzałem przez okno i powiedziałem:
-Zaraz do was zejdę moje księżniczki.
Spojrzałem na Scottera.
Wyglądał conajmniej jakby zobaczył ducha lub UFO.
Trochę mnie to zirytowało....
Otworzyłem paczkę , która ktoś mi podrzucił .
W środku znajdował się list.
Drogi Justinie.
Przepraszam,że Cię zostawiłam.
Nie chciałam cię zranić.
Kocham Cię całym moim sercem ale...
Muszę cię opuścić
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym przytulić się do ciebie.
Przeprosić za całe zło ,które Ci wyrządziłam.
Przepraszam...
Musiałam odejść.
Kochanie zapomnij o mnie.
Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie.
Kocham Cię całym sercem.
Twoja Annabelle.
Po przeczytaniu tego zadałem sobie tylko jedno pytanie.
Jeśli mnie tak kochała czemu mnie zostawiła?
Nie wystarczałem jej?
A może wróciła już dawno do swojego eks tylko bała się mi to powiedzieć?
W mojej głowie kumulowało się tysiące pytań na które nie potrafiłem odpowiedzieć.
***
-Naprawdę muszę tam jechać teraz?- jęknąłem sfrustrowany.
-Nie masz innego wyjścia.
-Tak to idealny czas,żebym miał teraz jakieś wywiady ,jechał do studia i spotykał się z fanami tak to zajebisty pomysł.- powiedziałem sarkastycznie.
-Justin...- Scooter podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.- Ja rozumiem,że jest ci ciężko. Ale Annabelle nie chciałaby,żebyś się załamywał. Musisz podwinąć rękawy i iść dalej.
Przez chwilę zapanowała cisza.
-Przez te kilka godzin udało mi się napisać piosenkę- szepnąłem.
-Serio?-zapytał zaciekawiony.
-Miałem rozdarte myśli i serce wiec musiałem coś napisać.- wymamrotałem.
-Pokażesz co masz ? - zapytał ciekawski Scott.
-I tak mamy jechać do studia wiec usłyszysz wszystko na miejscu.
-Okey.
Wstając powiedział.
-Masz dziesięć minut kolego.
Za nim powiedziałem, że możemy już jechać wyszedł na zewnątrz.
***
-I still believe in love
I still believe in us
I hope you believe in us
The way I believe in us.
-Justin zrób sobie teraz przerwę. -powiedział Scooter.
Byliśmy w studio już z dwie godziny a ja nadal nie wyszedłem z tego "pudła".
Szczerze?
Nawet nie chciało mi się z niego wychodzić.
Studio to moje szczęśliwe miejsce.
Teraz gdy moje serce jest rozdarte na miliard kawałków nie chce spędzać czasu nigdzie indziej niż tu.
-Justin, Justin ,Justin!
Fredo wpadł jak oparzony.
-Co się dzieję Fredo? -zapytałem ciekawsko.
-Chodź i zobacz.
Podeszliśmy do wielkiego okna,które znajdowało się w hallu.
Zauważyłem moje Beliebers kłócące się z paparazzi.
-To jego życie odpierdolcie się od niego.-krzyknęła na tyle ,że mogłem ją usłyszeć.
-Jak można kochać takiego ćpuna i alkoholika. -zaśmiał się jeden z paparazzi.
Dziewczyna podeszła do jednego z nich i splunęła mu w twarz.
-Jesteście tak samo popierdolone jak wasz Bieberek.
Zdziwiłem się kiedy żadna nie zauważyła,że przyglądam się tej walce jednak kiedy całą grupą podeszli do paparazich musiałem to przerwać.
-Daj megafon.-powiedziałem do Alfreda który zrobił to o co prosiłem.
-STOOOOOOOOOOOOOOOOP! -krzyknąłem dość głośno.
-To Justin.-krzyknęła z zadowoleniem jedna z dziewczyn.
Zaczęły krzyczeć: "Justin kochamy cię. Los Angeles cię kocha."
Przytknąłem palec do ust.
Nastąpiła cisza.
-Moje kochane Beliebers co tu się dzieje? - zapytałem.
Zaczęły się przekrzykiwać.
-Ej ej ej. - znów krzyknąłem- Niech powie tylko jedna osoba.
-Więc..Oni - skazała na paparazzi. - Zaczęli krzyczeć: No i jak Justin gdzie Annabelle i tym podobne więc chciałyśmy ich uciszyć. To twoje życie i nie mają prawa cię osądzać ani wyzywać od ćpunów.
Łzy zbierały się w moich oczach.
-Kocham was moje Beliebers. Dziękuję za to ,że bronicie mnie i zawsze stajecie po mojej stronie. Macie rację. Paparazzi nie powinni wtrącać się w moje życie prywatne ale szczerze mówiąc gdyby nie oni nie miałbym tak dużego rozgłosu. A co do Annabelle to...- urwałem a kilka łez spłynęło po moim policzku.- Ona już dla mnie jest martwa.
Scoot i Fredo prawie wypadły oczy z orbit na słowa,które przed chwilą usłyszeli.
Spojrzałem przez okno i powiedziałem:
-Zaraz do was zejdę moje księżniczki.
Spojrzałem na Scottera.
Wyglądał conajmniej jakby zobaczył ducha lub UFO.
Trochę mnie to zirytowało....
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)